12/13/2018 10:08:00 PM

Ale kosmos!



W mieszkaniu Rutki i jej rodziców dzieje się coś dziwnego, znikają metalowe przedmioty. Najpierw ginie ubijaczka do jajek, potem nie można znaleźć nożyka do sera, zostaje też nadgryziona metalowa kłódka - to dopiero kosmos! Wkrótce okazuje się, że Rutka ma w swoim pokoju współlokatora, którego imię jest tak długie, że ani ona, ani ja, ani nikt kogo znam nie byłby w stanie go spamiętać. W związku z tym nazywa nowego znajomego po prostu Kosma. Tylko skąd on się tam wziął? Otóż lecąc statkiem kosmicznym razem ze swoimi rodzicami i rodzeństwem, którego jest trzysta czternaścioro albo trzysta piętnaścioro (kto by to spamiętał?), mimo zakazu otworzył okno, przez które wypadł na zakręcie i tak znalazł się na Ziemi. Ale teraz bardzo chciałby wrócić do domu na Koncypiusza i zdążyć na Koncypki, bardzo ważne święto w jego rodzinnych stronach, i najzwyczajniej w świecie tęskni za rodzicami. Z pomocą Rutki Kosma próbuje wykoncypować jak wrócić do domu. Może zbudują własny pojazd kosmiczny? Albo jakieś zaklęcie na teleportację? Tylko jak to było? Stare kalesony? Szalone makarony? Sprawa nie jest łatwa, ale zdecydowanie warto sprawdzić, jak zakończy się ta historia.


24 rozdziały, dzięki którym możemy odliczać czas od 1 grudnia do Wigilii Bożego Narodzenia, to historia nie tylko dla dzieci. Rozbawi i oczaruje również dorosłego czytelnika, jednak w przeciwieństwie do poprzednich adwentowych Zakamarkowych tytułów, które poruszały poważniejsze tematy, Kosmiczne Święta możemy czytać już przedszkolakom.


Jest kilka rzeczy, które absolutnie skradły moje serce i nie jest to przesada.

Przede wszystkim postać Rutki, jej wrażliwość, empatia; to jak cudownie opiekuje się Kosmą, jak przejmuje się jego losem i stara się poprawić mu humor – w szczególności zachwycił mnie 13 rozdział.


Po drugie, bardzo podoba mi się fakt, że książka zwraca uwagę na to, że nie wszyscy obchodzą Boże Narodzenie. Podkreśla, że są też inne święta, na przykład Chanuka czy Ramadan Bajram, niestety nikt nie słyszał o Koncypkach (ale teraz już wiecie).


I jeszcze jedna rzecz, która nigdzie nie jest napisana, a widać ją tylko na ilustracjach. Są tam bohaterowie, którzy mają różny kolor skóry. Może się to wydawać błahe, ale są dzieci, które nigdy w życiu nie widziały na żywo kogoś o innej karnacji. Wydaje się dziwne? Niestety sama byłam świadkiem takiej sytuacji, więc odnotowałam sobie to jako duży plus tej książki. Jeszcze jedno na sam koniec - jeden z bohaterów książki porusza się na wózku inwalidzkim, ale wiemy to wyłącznie z ilustracji. Bardzo mi się podoba, że takie informacje są podane w ten sposób; gdy autor zdecydował się nie pisać wprost o pewnej niepełnosprawności, nie zrobił z tego czegoś wielkiego. Pojawiają się za to na ilustracjach i dzieci mogą to zobaczyć nie jako upośledzenie a rzecz najzwyklejszą na świecie, jako coś naturalnego.


Podsumowując, książka jest naprawdę świetna. Zarówno historia, jak i poszczególne postacie oraz sam sposób wydania. Jak już podkreśliłam, bardzo podobają mi się również ilustracje. Zdecydowanie polecam każdemu, obojętnie czy chce się odliczać czas do Wigilii, czy miło spędzić wieczór z dziećmi.

Myślę, że fajnie byłoby odliczać czas do świąt, chociaż ja się tak wciągnęłam w czytanie, że przeczytałam całą książkę na jeden raz. Ale nie żałuję, bo teraz polecam książkę w księgarni i mam nadzieję, że obdarowane dzieci mają z niej dużo radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 ja Pippi , Blogger